Przejdź do głównej zawartości

Siedem odsłon – Polskiego Wydawnictwa Muzycznego II


Odsłona II. Ojciec założyciel

Niewątpliwie twórcą, ojcem założycielem PWM-u był Tadeusz Ochlewski. Postać zupełnie wyjątkowa, jeden z tych ludzi, którzy, choć stworzyli swym życiem wielkie dzieło, zostali zapomniani przez niewdzięczną historię.

Ochlewski urodził się jeszcze u schyłku XIX wieku. Studiował elektromechanikę oraz grę na skrzypcach w Petersburgu i w Warszawie. Kształcił się także w Paryżu u legendarnej Wandy Landowskiej – pionierki wykonawstwa muzyki dawnej – stąd pewnie jego zamiłowanie do tego rodzaju muzyki, która stała się pasją na całe życie. 

Po studiach pracował jako skrzypek w orkiestrze Opery Warszawskiej i uczył w Konserwatorium Warszawskim, w którym zatrudnił go Karol Szymanowski. Ochlewski występował jako solista, a także grał w zespołach kameralnych z najlepszymi muzykami tamtych czasów. Od 1934 roku pisywał do magazynu „Muzyka Polska”, na łamach którego relacjonował muzyczne życie przedwojennej Warszawy. 

W tym czasie wraz z zaprzyjaźnionymi wybitnymi muzykami założył Organizację Ruchu Muzycznego (ORMUZ), którą również przez pewien czas kierował. Zadaniem ORMUZ było organizowanie na terenie całego kraju koncertów dla młodzieży szkolnej. Do wybuchu wojny odbyły się 624 koncerty i 1430 audycji szkolnych, zaś w samej Warszawie 15 koncertów symfonicznych, 4 przedstawienia operowe i 1088 audycji szkolnych. Aktywność tego człowieka naprawdę zadziwia, potrafił on w tamtych czasach  zorganizować około 200 koncertów i audycji muzycznych rocznie na polskiej prowincji, gdzie właściwie nie było żadnego innego dostępu do kultury „wysokiej”. Wydarzeń tych byłoby z pewnością dużo więcej, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Lata okupacji Ochlewski spędził w Warszawie, gdzie w konspiracji kontynuował swą działalność. Brał udział w pracach Tajnego Związku Muzyków, organizował w swym mieszkaniu tajne koncerty dla młodzieży tzw. „koncerty twórczości wojennej”. Po upadku Powstania Warszawskiego, jak większość ludzi sztuki, przeniósł się do Krakowa.

W kwietniu 1945 roku Minister Kultury i Sztuki powierzył Ochlewskiemu zadanie utworzenia Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Objął on również funkcję dyrektora i pełnił ją aż do przejścia na emeryturę w roku 1965. Przeniósł się wtedy do Warszawy, gdzie kierował zorganizowanym przez siebie zespołem muzyki dawnej „Con moto ma cantabile”. U schyłku życia został uhonorowany wieloma nagrodami oraz odznaczeniami polskimi i zagranicznymi.
Ochlewski jako szef PWM sprawdził się znakomicie. Mieczysław Tomaszewski wspomina: „potrafił się identyfikować z Wydawnictwem, nie działał samotnie, zawsze potrafił skupić wokół siebie zespół ludzi oddanych Sprawie, wreszcie »w trudnych czasach badał każdy krok«, czyli w czasie reżimu komunistycznego potrafił wywalczyć względną niezależność środowiska muzycznego, dbając o jego wewnętrzną solidarność”.

Dzięki Ochlewskiemu Wydawnictwo bardzo szybko uruchomiło działalność. Już po miesiącu ruszyła Pracownia Matryc Pisanych, której zadaniem było dostarczanie utworów kompozytorów polskich (zwłaszcza współczesnych), zespołom z kraju i zagranicy. Po roku w pokojach biura PWM odbywały się przy świecach koncerty muzyki polskiej. Programy były projektowane przez samego dyrektora. 

Po ośmiu latach działalności, Wydawnictwo obchodziło pierwszy jubileusz. Okazją stało się ukazanie tysięcznej pozycji wydawniczej oraz przeniesienie się PWM do własnego gmachu. Z tej też okazji przyjaciele-kompozytorzy przesyłali dyrektorowi swoje kompozycje, oparte na literach jego nazwiska. Zachowały się okolicznościowe noty: „Nawet trudno mi pomyśleć, żeby mnie miało w tym albumie zabraknąć. Jestem z nim związany bardzo serdecznymi węzłami” (Witold Lutosławski); „Czego się nie robi dla prawdziwych przyjaciół” (Andrzej Panufnik); „Język muzyczny – XIV–XV w., żeby zadowolić upodobania Tadeusza. Tytuł: Fuga in modo antico ad thema Tadeusz Ochlewski" (Kazimierz Sikorski); „Przeznaczam dla Tadeusza V Sonatę na skrzypce i fortepian” (Grażyna Bacewicz).

Mieczysław Tomaszewski tak wspomina Ochlewskiego: „podziwiałem go i uczyłem się tak pełnego zaangażowania w miejsce, w którym się pracuje. Ochlewski był całkowicie pochłonięty przez sprawy Wydawnictwa, jakby nie miał życia prywatnego, jakby nic innego nie istniało poza PWM. To było zadziwiające. Na wszystko patrzył z tej pewuemowskiej perspektywy. Nie umiałem go w tym naśladować (…) mogło się wydawać, że jego rodzinę stanowiło PWM. Gdy w połowie września 1952 roku trafiłem do wydawnictwa, wprowadziło się ono właśnie na nowe miejsce, przeniosło z pokoików na ulicy Basztowej do nowego, w połowie jeszcze pustego gmachu przy alei Krasińskiego, wybudowanego przez Ochlewskiego”.

Tomaszewski w „wywiadzie-rzece” udzielonym Krzysztofowi Drobie opowiadał również, że Ochlewski zawsze miał w PWM jakąś „muzę”, którą adorował w sposób platonicznie idealny, poetycki. Najczęściej były to kompozytorki, jak np. Grażyna Bacewicz, innym razem poetka Wisława Szymborska, która też przez chwile pracowała w PWM jako doradca literacki.

Na innym miejscu Tomaszewski wspomina Ochlewskiego jak „z pedanterią wykonywał swoje obowiązki wobec PWM-u. Tu był trzeźwy, praktyczno‑pozytywistyczny. W jego zamyśle PWM miał być niezmiennie doskonały, nieskalany. Dlatego konieczność pojawienia się w książce erraty stawała się dla niego skandalem. Opowiadano anegdotę, jak to rozmawiał w gabinecie z jedną z redaktorek, która właśnie podobną konieczność spowodowała. Mówił, niemal krzyczał: » I co? Nie płacze pani? «. Nie mieściło mu się w głowie, że ktoś, kto zrobił PWM-owi taką szkodę, nie przeżywa tego jako klęskę i ciężką winę. Bywałem u niego w gabinecie z różnymi problemami parę razy w tygodniu. Kiedy rozmowę zaczynał od zwrotu: » Panie Mieczysławie! Pan, taki inteligentny…«, już wiedziałem, że redakcja znowu w czymś podpadła”.

Temu wielkiemu człowiekowi PWM zawdzięcza znakomity start i wypracowanie bardzo wysokiego poziomu edytorsko-wydawniczego. Ażeby go uhonorować i zadbać o pamięć o nim, PWM od 2003 roku organizuje corocznie konkurs dla młodych polskich kompozytorów, noszący właśnie jego imię. W tym roku przypada już dziesiąta (jubileuszowa) edycja konkursu, który otwiera młodym artystom drzwi do szerokiego świata odbiorców muzyki.
cdn.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Orkiestrownik

Co to takiego Orkietrownik? Nie jest to kierownik orkiestry, ani żadne wymyślne urządzenie do strojenia orkiestry, lecz rewelacyjny internetowy, multimedialny przewodnik po orkiestrze symfonicznej. Mówiąc w skrócie Orkiestrownik to cykl nagrań edukacyjnych, na które składa się 18 filmowych etiud o instrumentach orkiestry. Orkiestrownik powstał jako wspólne przedsięwzięcie Instytutu Muzyki i Tańca oraz Narodowego Instytutu Audiowizualnego, do programu tego zostali zaproszeni muzycy tworzący jedną z najlepszych polskich orkiestr - Sinfonię Varsovię. Celem projektu, realizowanego m.in dla potrzeb ogólnopolskiego Programu  filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!  jest pokazanie fenomenu tak wielkiego organizmu, jakim jest orkiestra symfoniczna oraz przedstawienie ról i znaczenia poszczególnych instrumentów. Nagrania tych filmów, odbyły się w siedzibie Orkiestry Sinfonia Varsovia. Strona internetowa projektu znajduje się pod tym - linkiem . Po wejściu na stronę ukazuje nam się graficzny pr

Acis i Galatea – premierowo w Operze Krakowskiej

W ramach XV Letniego Festiwalu Opery Krakowskiej będziemy dziś świadkami premierowego przedstawienia utworu George’a Friedricha Haendla – Acis i Galatea . Jest to wyjątkowa, bardzo rzadko grywana „mała opera”, zwana przez kompozytora serenatą, której pierwowzór powstał w 1708 roku w Neapolu, gdzie utwór został zamówiony z okazji zaślubin księcia Tolomeo Saverio Gallo.    Haendel sięgnął do libretta, które źródłem swym tkwi w mitologicznej opowieści o dwojgu kochanków. Sycylijski śmiertelnik, pasterz Acis i nimfa morska Galatea kochają się, jednak Acis ma groźnego rywala w postaci cyklopa Polifema (którego później pokona Odyseusz). Zaleca się on w niezgrabny sposób do Galatei. Ostrzeżenia ze strony chóru nimf i pasterzy, jak również prośby Galatei i rada Damona pozostają daremne: Acis wyzywa olbrzyma do walki. W czasie, kiedy kochankowie przysięgają sobie wieczną miłość, cyklop Polifem ujrzawszy parę zakochanych zaczął ich ścigać. Galatea uciekła wskakując do

"Zmartwychwstanie" II Symfonia c-moll Gustawa Mahlera

Mahlerowskie katharsis II Symfonia „Zmartwychwstanie” była chyba pierwszym utworem Gustawa Mahlera z pośród twórczości tego kompozytora jaki usłyszałem, była to miłość od pierwszego wejrzenia i trwa niezmiennie do dziś, co się potwierdziło na wczorajszym koncercie. Po raz kolejny uzmysłowiłem sobie jak wspaniałe jest to dzieło, dla mnie chyba najwspanialsza z wszystkich symfonii.    Ta muzyka zwłaszcza w kulminacyjnych momentach daje odczucie wzniosłości, majestatu. Mahler dosięgną tu ekstremów, jego kontrasty są porażające i mogą wywołać u słuchacza poczucie duchowego wstrząsu bliskiego temu, które miały wywoływać antyczne greckie tragedie czyli katharsis – oczyszczającego umysł człowieka.   Doskonała instrumentacja, bardzo dramatyczna narracja muzyczna, bogactwo inwencji melodycznej i pomysłów kompozytorskich, (o których twórcy współczesnej muzyki filmowej mogliby tylko pomarzyć), to najważniejsze atuty twórczości Mahlera.   II Symfonia „Zmartwychwstanie