Z okazji przypadającej w tym
roku 400 rocznicy wydania w weneckiej oficynie Jakuba Vincentiego
dwuczęściowego cyklu wielkiego dzieła Mikołaja Zieleńskiego – Offertoria Et Communiones
Totius Anni’1611, artyści skupieni
w zespole COLLEGIUM ZIELEŃSKI
wykonali: wybrane motety zgromadzone w tym wyjątkowym zbiorze zawierającym
opracowania śpiewów na cały rok liturgiczny oraz na zakończenie koncertu kantyk Magnificat.
COLLEGIUM ZIELEŃSKI to w większości śpiewacy i instrumentaliści na co
dzień pracujący w różnych krakowskich chórach i orkiestrach, którzy zostali
zebrani przez dyrygenta Stanisława Gałońskiego w jeden zespół muzyczny na
potrzeby odkrywania i nagrywania całej spuścizny Mikołaja Zieleńskiego.
Trzeba powiedzieć, że artyści zdołali stworzyć dość jednolite, przekonywujące
brzmienie całości. Zespół dzielił się na mniejsze i większe grupy w zależności
od potrzeb brzmieniowych poszczególnych utworów: od czterogłosu w pojedynczej
obsadzie po trzy chóry i orkiestrę. Muzycy z wielką starannością podeszli do
historycznie poinformowanego wykonawstwa tej muzyki. co mogłoby wydawać się
oczywistością w dzisiejszych czasach, gdyby nie wciąż pojawiające się nagrania i
interpretacje zupełnie nie zważające na odkrycia badaczy dotyczące muzyki
dawnej. Należy więc docenić dbałość COLLEGIUM ZIELEŃSKIEGO o prezentacje tej
twórczości.
Zespół na potrzeby tego koncertu wzbogacony został o dwoje znakomitych
solistów: słynną Emmę Kirkby – niezwykle zwinny, delikatny, wirtuozowski sopran
oraz Joela Frederiksena świetny bas profondo
koloratura o pięknym głębokim brzmieniu, którzy od wielu lat współpracują z
Stanisławem Gałońskim.
Wielką zasługą COLLEGIUM ZIELEŃSKIEGO jest przypomnienie tej
wspanialej twórczości, w 40o rocznicę wydania Opus Magnum Zieleńskiego, należy tylko
ubolewać, że takich inicjatyw nie mamy więcej z okazji tego jubileuszu. Czyż
trzeba kogokolwiek przekonywać o wielkiej wartości tej muzyki?
DW
15 poniedziałek, godz. 20.00 Kościół OO. Augustianów
KONCERT INAUGURACYJNY
Mikołaj Zieleński – Offertoria i Communiones
COLLEGIUM ZIELEŃSKI
STANISŁAW GAŁOŃSKI – dyrygent
EMMA KIRKBY – sopran
JOANNA STAWARSKA – sopran
DOROTA MENTEL – sopran
MAŁGORZATA LANGER-KRÓL – mezzosopran
ZYGMUNT MAGIERA – tenor
MAREK OPASKA – tenor
MARCIN WASILEWSKI-KRUK – tenor
MACIEJ MICHALIK – baryton
JERZY BUTRYN – bas
MARCIN WRÓBEL – bas
JOEL FREDERIKSEN – bas
profondo
Na pewno nie można dyskutować z wielkością kompozycji Zieleńskiego, natomiast chociaż raz szczerze należałoby ocenić poziom wykonawczy wczorajszego koncertu (mam tu na myśli zespół chóralny). W porównaniu z wrażliwością artystyczną solistów (nie wspominając o technice, którą prezentują) zespół Collegium Zieleński... z resztą nawet trudno to ze sobą zestawiać - jeden wielki zgrzyt!
OdpowiedzUsuńMuszę się nie zgodzić ze stwierdzeniem że był to "jeden wielki zgrzyt". Bywałem na różnych koncertach, o których można by to powiedzieć i ten zdecydowanie do nich nie należał. Proszę mi wierzyć, iż zdarzyło mi się kilka raz nawet wyjść w trakcie koncertów ze względu na "jeden wielki zgrzyt".
OdpowiedzUsuńPrawdą natomiast jest, iż wykonanie to dalekie było od doskonałości. Tylko jeżeli w moich relacjach za każdym razem miałbym wytykać potknięcia i niedoskonałości to zamieniłyby się one w nieznośną lekturę dla malkontentów. Zamiast tego szukam czasami dobrych stron takich wykonań, biorąc pod uwagę możliwości wykonawcze danych artystów, wykształcenie, czas przygotowań itp. Gdyby wszyscy członkowie Collegium śpiewali jak muzycy z górnej półki to nie musielibyśmy sprowadzać Emmy Kirkby i Joela FREDERIKSENA bo sami by sobie zaśpiewali partie solowe. Dysproporcję są w tym przypadku oczywistością, choć muszę powiedzieć, że ukochana przeze mnie Emma tym razem wcale mnie nie porwała. Głos rzeczywiście zwinny jak zawsze, ale jakoś bez przekonania śpiewała i bez tej wyjątkowej ekspresji. Joel też miał swoje potknięcia, których nie spodziewałem się po śpiewaku tej klasy. Właściwie powinienem był o tym napisać, ale zabrało mi czasu bądź wyobraźni? Przemyślę jeszcze dodanie kilku zdań do tej relacji.
Kończąc dodam, że bardziej usatysfakcjonował mnie fakt, iż nareszcie odchodzi się u nas od siermiężnego wykonywania partii chóralnych na modłę XIX-wieczną na rzecz kameralnych grup wykonawczych. Wiem że to jest niby oczywistość, ale wpadło mi w ręce ostatnio parę niestarych nagrań polskich, które mnie załamały.
PS. Bardzo dziękuję za zabranie głosu na tym blogu, liczę na dalszą konstruktywną krytykę, która mnie zawsze mobilizuje do weryfikacji własnych poglądów.
Pozdrawiam