Dziś przypada 25. rocznica śmierci Tansmana,
kompozytora którego historia życia wprawia w zdumienie, a twórczość wciąż jest
źródłem niezwykłych doznań estetycznych.
Z muzyką dookoła świata
Pod koniec lat 30. Tansman jako kompozytor i wykonawca swych utworów,
rozpoczyna liczne podróże koncertowe do: Polski, wielu stolic europejskich oraz
do Afryki i Ameryki. Najgłośniejsza z podróży to trwające rok gigantyczne
tournée koncertowe dookoła świata: począwszy od Warszawy przez Paryż, USA,
Kubę, Japonię, Chiny, Honkong, Filipiny, Jawa, Bali, Sumatrę, Singapur,
Indonezję, Malaje, Cejlon, Indie, Egipt. Był pierwszym kompozytorem w owych
czasach, który odbył podróż dookoła świata ze swoimi utworami. W wyniku tej
wielkiej wyprawy amerykańskie stowarzyszenie The Marco Polo Club przyjęło
Tansmana do swego grona sławnych ludzi, którzy okrążyli kulę ziemską. Tansman
nie tylko koncertował, ale też wiele zwiedzał i poznawał z zaciekawieniem
kulturę różnych krajów, a wrażenia z tej podróży zawarł utworze Le tour du
monde en miniature. Quinze feuillets de voyage. Z podróży tych pochodzi
mnóstwo niezwykłych anegdot i ciekawych opowieści ze spotkań z wielkimi ludźmi.
Kiedy na przykład przypłynął do Japonii celnicy najpierw przepuścili
Tansmana jako pierwszego, a następnie, zamiast zażądać od niego dokumentów,
wszyscy wyciągnęli programy i poprosili o autografy. W Tokio zaś przyjął
Tansmana cesarz Hirohito:
Byłem przez niego przyjęty. Świetnie władał językami, ale urzędowo
musiał mówić po japońsku, ja mówiłem po angielsku. „Złoty medal” wręczono mi
podczas koncertu. Ponieważ Japończycy ciągle się kłaniają, kiedy mówią sobie
„dzień dobry” i „do widzenia”, trzeba stale uważać, aby nie podnieść się z
miejsca jako pierwszy i pamiętać o ukłonach nawet podczas gry. Medal dyndał mi
na szyi przez cały czas, zwłaszcza kiedy kłaniałem się. Cesarz był bardzo
skromnym człowiekiem. W czasie wojny przedstawiano go z „nożem w zębach”, ale
to był botanik, który nie miał wiele do powiedzenia.
Został również honorowym członkiem Cesarskiej Akademii Muzycznej w Tokio i w
późniejszych latach utrzymywał z Japonią kontakty. Podobno rozpowszechniano tam
jego podobiznę na pudełkach z zapałkami, które krążyły po całym kraju.
Kompozytor wspomniał tez wielką hojność Japończyków:
Ostatnio dostałem tę małą czarną wazę z laki i program z moją biografią
w języku japońskim. Podczas mojego tam pobytu podarowano mi sztukę jedwabiu na
koszulę z prośbą, abym udał się do najlepszego krawca, który zdejmie ze mnie
miarę. Przez całe lata nie potrzebowałem potem kupować koszul, ponieważ miałem
dwa tuziny jedwabnych koszul! I zawsze te prezenty były anonimowe. Codziennie
kiedy wracałem wieczorem do siebie zastawałem jakiś podarunek. Na ogół musiałem
sam płacić za hotel, tym razem kiedy chciałem uregulować rachunek okazało się,
że hotel był już opłacony.
Do 1939 roku Tansman odbył pięć wielkich tournees po USA, gdzie stał się
rozpoznawalnym kompozytorem. Do Ameryki wrócił w czasie wojny, dzieląc w ten
sposób los wielu emigrantów europejskich: Arnolda Schönberga, Igora
Strawińskiego, Dariusa Milhauda, Béli Bartóka, czy pisarza Thomasa Manna.
Owocem przyjaźni ze Strawińskim stała się książka o nim - jedno z
najcenniejszych i najbardziej wiarygodnych źródeł o twórczości i estetyce
genialnego kompozytora.
Przyjechałem do Nowego Jorku i widzę na afiszu koncert inaugurujący
sezon, październik 1933; i widzę w programie Tańce polskie, którymi dyrygować
miał Toscanini. To było zupełnie jak cud, ponieważ Toscanini był już prawie
ślepy i dyrygował z pamięci, nie opracowywał już zbyt wielu utworów
współczesnych i dlatego to było dla mnie prawdziwie wielkim wydarzeniem. Byłem
właśnie na początku mojej podróży dookoła świata. Niebawem wyjechałem. Miałem
bardzo, bardzo duże tournée po Ameryce.
Tansman spędził też pewien czas w Hollywood. gdzie podpisał kontrakt na
tworzenie muzyki do filmów, w czym miał już pewne doświadczenie. Jednak
współpraca z Amerykańską wytwórnią okazała się trudna, ponieważ zatrudniała ona
swoich aranżerów. Tansman był pierwszym kompozytorem, który nie potrzebował
aranżera i chciał sam pracować nad całością materiału, co rodziło konflikty –
musiał nawet płacić kary.
Niewątpliwie Tansman, oprócz talentu, musiał mieć naprawdę dobrego
menadżera, pracowicie uwijającego się przy organizacji kolejnych, tak licznych
koncertów. W podziw wprawia sposób, w jaki udało mu się tak sprawnie
zorganizować owo gigantyczne tournée koncertowe dookoła świata. Rozplanować
wszystkie terminy, znaleźć chętne orkiestry, sale koncertowe, dostarczyć na
czas materiały nutowe, aby zespoły zdążyły się nauczyć nie grywanych wcześniej
utworów Tansmana.
Spotkałem go w Zürichu. Wykonywany tam był jeden z moich utworów w
ramach Festiwalu Muzyki Współczesnej. Ów człowiek wiedział, że miałem już
kontrakt z dyrygentem Koussewitzky’m. Zaprosił mnie na kolację. Pił bardzo
dużo. Wszystko skończyło się kontraktem, który gwarantował mi minimum 10 tys.
dolarów. Ponieważ tak dużo pił, pomylił się o jedno zero i napisał 100 tys.
Byłem na tyle uczciwy, że powiedziałem: „drogi przyjacielu, napisał pan o jedno
zero za dużo”. Natychmiast wytrzeźwiał i był bardzo wdzięczny. To był jedyny
impresario, który lubił muzykę. To on sprowadził do Stanów Bartóka i Ravela. I
to w tym samym czasie.
W Singapurze na jego koncert, w ogromnej sali opery, przybyło nie więcej niż
20 osób, ponieważ tego samego dnia grano jakiś bardzo popularny balet w innej
sali koncertowej. Tansman zaproponował więc menadżerowi, że zrezygnuje z
honorarium, jeżeli ten opłaci mu tylko hotel. Jednak menadżer postanowił
zorganizować kolejny koncert, który by nie kolidował z innym.
No i jak wróciłem z wyspy Bali zrobili ten koncert i tu sala była
przepełniona! Grałem dwadzieścia utworów ludowych, a największe powodzenie miał
ostatni. Nie wiedzieli, co to jest. Krytycy napisali, że to był... piękny
horror! A to była pieśń kościelna: Boże coś Polskę!...
cdn.
Fot. Tansman Association Archiv. Dzięki uprzejmości Pani Mireille Tansman Zanuttini
From Tansman Association Archiv. Many thanks to Mrs. Mireille Tansman
Zanuttini for permission.
Cytaty za „TRZYKROTNIE UCAŁOWANY PRZEZ MUZĘ” rozmowa
J. Tuszewskiego z A. Tansmanem
Komentarze
Prześlij komentarz