Początki
Po krótkim wprowadzeniu w rys
charakterologiczny Stefana Kisielewskiego, czas na kolejną odsłonę i
pytanie o początki. Oto skąd się wziął legendarny już Kisiel.
Kisielewski przyszedł na świat 7
marca 1911 roku w Warszawie, w rodzinie inteligenckiej o bogatych
tradycjach literackich. Zarówno jego słynny stryj Jan August jak i
ojciec Zygmunt byli pisarzami, nie mogło to więc pozostać bez wpływu na
Stefana. Jednakże w wieku 11 lat, wykazał zainteresowanie muzyką,
narysował na stole klawiaturę fortepianu i zaczął na niej ćwiczyć. To
skłoniło ojca do wynajęcia fortepianu, zapisania syna na lekcje gry i
tak się wszystko zaczęło.
Kisiel zdobył pełne wykształcenie
muzyczne: studiował w Konserwatorium Warszawskim, uzyskując dyplomy z
teorii muzyki w roku 1934 i z kompozycji w 1937 w klasie znanego
kompozytora i muzykologa Kazimierza Sikorskiego. W tym samym roku
uzyskał również dyplom z fortepianu w klasie Jerzego Lefelda. O grze
Kisiela Tyrmand pisał:
– Kisiel, rudy i czerwony na
mordzie, jak czasami usiądzie do fortepianu, to lecą mu spod palców
takie szybciutkie, przewrotne i chytreńkie tony, że jedni się
zaśmiewają, a inni nadziwić się nie mogą, jak on to robi i potrafi.
Grał do końca swego życia. Chociaż
nie koncertował to czasami zdarzało mu się zarabiać w ten sposób. Lecz
nie byłby on Kisielem, gdyby ograniczył się tylko do muzyki, studiował
więc także przez dwa lata polonistykę, a przez rok filozofię na
Uniwersytecie Warszawskim.
Jeszcze przed II Wojną Światową
Kisiel zadebiutował jako krytyk muzyczny, a także jako publicysta
polityczny. W 1938 roku udał się do Paryża by pogłębiać studia
kompozytorskie u słynnej profesor kompozycji Nadii Boulanger, mentora
ówczesnego świata muzycznego, spędził tam pół roku, jednakże ze studiów
nic nie wyszło: odbył zaledwie jedną lekcje u Nadii Boulanger, gdyż ta
wyjeżdżała właśnie do Ameryki. Jest z tym związana jedna z niezliczonych
anegdot z życia Kisiela. Otóż był on też na jednym wykładzie profesor
Boulanger, lecz zmorzył go sen, jak później opowiadał – obudził mnie huk spadającego na ziemię ciała… Było to moje ciało.
Kisielewski wybrał się też wraz z
Panufnikiem do Stawińskiego, by prosić go o lekcje kompozycji, lecz i tu
się nie udało, gdyż ten pogrążony był w żałobie po śmierci córki i
również planował opuścić Paryż. W rezultacie uczył się sam, w dzień
komponował, a wieczorami wraz pozostałymi polskim kompozytorami
Palestrem, Szałowskim, Bacewiczówną chodzili „na Paryż”, czyli
prowadzili ożywione życie towarzyskie, niemal codziennie bywali na
koncertach. Jak wspominał słyszał wtedy wykonania takich utwór jakich
później już nigdy więcej nie miał okazji słyszeć. Miał też wtedy okazję
osłuchać się z najnowszymi trendami muzycznymi, a także poznał osobiście
najwybitniejszych ówczesnych kompozytorów, między innymi Artura
Honegera i Belę Bartoka. I tak nastał rok 1939, rok tragiczny w
skutkach, zbliżającą się wojnę było czuć nawet w Paryżu, Kisielewski
postanowił więc wracać do kraju.
c.d.n.
Daniel Wierzejski
Komentarze
Prześlij komentarz