Kisiel
Kisiel, Jerzy Mrugacz, Teodor Klon, Tomasz Staliński, Julia Hołyńska - kim oni wszyscy byli? To jedna i ta sama osoba, to wszystko pseudonimy Stefana Kisielewskiego, którymi z konieczności musiał się posługiwać, aby móc pisać i publikować. A kim był Stefan Kisielewski? Tego chyba wyjaśniać nie trzeba, na pewno jednak warto przypominać jego sylwetkę i poznać go bliżej.
Kisielewski (1911-1991) najbardziej znany jest jako publicysta, autor znakomitych cotygodniowych felietonów w Tygodniku Powszechnym
ukazujących się przez niemal cały okres PRLu. Muzykom znany jest także
jako niezrównany krytyk muzyczny, autor między innymi nieśmiertelnego Gwiazdozbioru muzycznego, wciąż wznawianego mimo upływu lat.
Mniej osób kojarzy go jako pisarza, w
swoim czasie bardzo poczytnego, którego książki, trudne do zdobycia,
były przekazywane z rąk do rąk potajemnie. Jedyną dziś znaną szerzej,
wydawaną i czytaną jego książką są Dzienniki opublikowane
pośmiertnie. Jednak jak liczne jest grono osób znających Kisiela jako
kompozytora? Ilu z nas słyszało kiedykolwiek jego muzykę? A jest czego
słuchać! Wiele znakomitych utworów, świetnie skomponowanych,
humorystycznych, pełnych dowcipu, ironii, przekory, co stanowi o
wyjątkowości jego stylu.
A jaki był Kisiel? To bardzo złożona i
bogata osobowość. Autorem bardzo plastycznej, acz nieco złośliwej
karykatury Kisielewskiego, jest jego bliski przyjaciel Leopold Tyrmand,
który tak opisywał Kisiela:
– Jest ryżawym blondynem o
karykaturalnym wąsiku, modnym wśród berlińskich kelnerów w latach
trzydziestych, o dość sprężystej postaci i zdrowym karku. (…) Ubiera się
jak pracownik poczty w Kłaju, o którego dba żona, żeby się nie
przeziębił. Pije dużo i nieładnie, ze skłonnością do głupawych uporów.
Kocha się w zaplutych wagonach trzeciej klasy, w małych, brudnych
miastach, knajpach, dworcach, w których pochłania kuflami hektolitry
piwa bez względu na wodnistość
Jednak na innym miejscu ten sam Tyrmand oddaje sprawiedliwość swemu przyjacielowi i w takich słowach go opisuje: – Potrafił
on, na oczach wszystkich, pogodzić dociekliwość, śmiech i inteligencję z
wiarą w ideową moralność, z wiernością temu, co tak ponadczasowe i
wielkie, że aż nie wypada o tym mówić. A Kisiel mówi i walor moralny w
człowieku staje się naraz oczywistością, której nawet głupi dowcip nic
nie uszczknie.
To właśnie te cechy: nieprzeciętna
inteligencja, wyjątkowy zmysł syntezy, łatwość dostrzegania sprzeczności
w pokrętnych wywodach, bezkompromisowość, mówienie prawdy prosto w
oczy, choćby i nieprzyjemnej, oraz fakt, że zawsze stawał po stronie
wolności i autentycznych wartości sprawiały, że głos Kisielewskiego był
bardzo ceniony. Niezrównany dowcip Kisiela był powszechnie znany,
wynikał z jego wewnętrznej konstrukcji psychicznej, przekornej, zawsze
pod włos. Cechowała go też duża niezależność sądów, krytykował równie
zażarcie przyjaciół jak i wrogów, nie miał względu na osobę, jak sam
mówił: nigdy nie walczył z ludźmi, lecz tylko z poglądami.
Inny z przyjaciół Kisiela – Jerzy Waldorff wspominał po jego śmierci: – Mam w oczach każdą zmarszczkę na jego twarzy Dyla Sowizdrzała, w lekko drwiący sposób uśmiechniętego nieprzerwanie.
Kisiel nazwany tez został Stańczykiem
PRL-u i ten symboliczny Stańczyk zdaje się dobrze oddawać jego postawę.
Bez wątpienia była to postać niezwykła i pamięć o nim warto przechować,
warto się doń odwoływać w dzisiejszym świecie, w którym tak trudno o
autorytety.
c.d.n.
Daniel Wierzejsk
Komentarze
Prześlij komentarz